| www.bardowie.art.pl |

Festiwal im. Jonasza Kofty “Moja wolności” 2013 – podsumowanie
wtorek, 18 czerwca 2013

VII edycja Festiwalu “Moja wolności” im. Jonasza Kofty za nami. Podsumowania i oceny? Będą niewątpliwie z różnych ust i piór padały, mniej lub bardziej przychylne. Mieliśmy okazję gościć na tej dwudniowej imprezie nie tylko jako widzowie, zatem dajemy sobie do takich ocen prawo. Jako radio niezależne, możemy sobie nawet pozwolić na obiektywizm.

Miejsce Festiwalu wybrano nieprzypadkowo, bo to placówka która wspiąć się potrafi na górną półkę w kwestii organizacji, a i niemałe ma zasługi na niwie tzw. krzewienia kultury. Nazwa też bardzo adekwatna, bo wśród warszawiaków niewątpliwie kulturę należy promować. I będzie to ciężka orka. Jeśli bowiem podczas koncertu finałowego (z udziałem nazwisk znanych, a nawet wielkich) na sali doliczyliśmy się nieco ponad stu osób – to coś jest nie tak. Byłbyż w Warszawie jakiś wyjątkowy mecz piłkarski, i kawałek martwej świni turlający się po trawie skuteczniej zawładnął wrażliwością mieszkańców? Warszawiacy – to wśród Was żył i tworzył człowiek niezwykły. To Wam stworzył “Hybrydy”, “Pod Egidą”… To również Was miał na myśli pisząc: “Pamiętajcie o ogrodach…”.

Przedziwny to był konkurs. Dawno już nie było nam dane być na festiwalu, którego uczestnicy wprawili w niezłą zadumę jurorów.
Przy tak wyrównanym poziomie uczestników, niezwykle trudną musiała być ostateczna decyzja o nagrodach i wyróżnieniach. Pomysły rozszerzania kolejnych kategorii na nic się zdadzą, skoro z roku na rok poziom rośnie. A nagrodzić wszystkich po prostu się nie da.

Nas najbardziej zaskoczył jednak fakt, że to jeden z niewielu konkursów, na którym nie było tzw. przypadkowych uczestników. Nie zauważyliśmy ani “etatowych festiwalowiczów” podróżujących po kraju “w celu zdobycia” (co niestety często skutkuje fatalnym poziomem), ani takich, którzy zupełnie rozminęli się z ideą wydarzenia. Widać wystarczy jasno określić kryteria, trzymać się zasad, a młodych (i nie tylko) ludzi kochających poezję będzie przybywało. Gorzej, że nagrodzić wszystkich – niewykonalne. Chwała jednak jurorom, że w sporej grupie “startujących” wyłowili prawdziwe perełki. A taką niewątpliwie była laureatka Złotego Klucza – Monika Szymczak, choć pozostałym nagrodzonym niewiele można ująć. Były tez momenty zaskakujące, jak choćby kędzierzyńska formacja, na co dzień grająca muzykę…country. Że nie da się pogodzić? Otóż John Kentucky Band i Latający dywan udowodnili, że poezję można śpiewać nie tylko przy gitarze, czy fortepianie. A może nawet czasem trzeba inaczej, skoro sala była po ich występach taka rozgrzana?

Pomysł “przeplatania” występów laureatów z uznanymi nazwiskami – genialny. Startującym na pewno dodaje to otuchy, a widzom pozwala odetchnąć po emocjach i zażyć lżejszego repertuaru jak choćby w przypadku Krzysztofa Daukszewicza. I jeszcze to czytanie wierszy, opowiadanie anegdot pomiędzy kolejnymi zjawiskami scenicznymi…

Było magicznie. Żal, że mieszkańcy stolicy nie zobaczyli tłumniej tej imprezy. Czy będzie lepiej za rok? Jeśli kultura będzie tak pogrążana przez rzeczywistość – pewnie nie. A przecież tylko kultura pozwala nam wszystkim nie “zgłupieć”, zagonić się, zatracić. I takie właśnie Festiwale.
Bądźmy tam za rok.

Autor: liryczneradio


ZOBACZ galerię


PODOBNE tematy:
- Festiwal im. Jonasza Kofty “Moja wolności” 2013 – podsumowanie
- VII Festiwal im. Jonasza Kofty "Moja wolności" 2013
- Fenomen twórczości Jonasza Kofty
- Program VII Ogólnopolskiego Festiwalu im. Jonasza Kofty „Moja wolności” 2013

wstecz